stare meble i wolność

Dzień dobry, chciałam dziś napisać o skałach i krzakach, które w ubiegły weekend przemierzaliśmy dosyć sporo. Ale przygruchałam sobie nowego grata do domu, któremu, ustawiwszy go w kącie, muszę oddać cześć. Więc napiszę o nim i o innych mu podobnych. I to się nawet dobrze składa, bo już od kiedyś miałam zaczęty wpis zatytułowany "stare meble i wolność".

Jest to moje biurko pisarza mnie, oraz toaletka damy mnie.

To co kiedyś zaczęłam pisać, rozpoczynało się od opisu mojego majestatycznego fotela. Zakupiłam go za grosze, dopłaciłam za przywózkę i mam. Powyższe biureczko nie kosztowało mnie nic, oprócz mięśni moich i mojego partnera niosących go z bloku do bloku.

Przesiaduję często w moich starych meblach i przejmuję się rzeczami, ze łzami w oczach, lub na klacie nie raz nie dwa. I czasami też coś piszę. A jeszcze bardziej czasami coś publikuję. Bo cieszy mnie to. Postuluję żeby robić cieszące nas rzeczy. 

Fotel jest taki. Na co dzień przykryty obficie kocykami i podusiami. Wychodzi z niego puch i skóra jest już sypka ze starości. A ze stołeczka odpada ciągle część i trzeba ją stukać młoteczkiem. Kocham go.

No więc, co wynika z powyższego, cieszą mnie stare meble i płakanie*. 

Stare meble to się dobrze składa, bo jest to ekologiczne. Prawie wszystko w naszym domu jest z drugiej ręki, a i może nawet piątej, zabierane lub odkupywane od ludzi lub ze sklepów ze starociami. Lubię świat, w którym jak potrzebuje więcej krzeseł do stołu to wchodzę na fejsa i sprawdzam czy ktoś ma do oddania lub odsprzedania. Niniejszym zachęcam do takich praktyk. Bo nawet jak ktoś nie lubi brzydkich brać, to ładne też można znaleźć, na wszelkiego rodzaju grupach w stylu oddam/kupię. Koniec manifestu ekologicznego, zwanego również małym sprzeciwem wobec masowej produkcji. 

Płakanie to też dobrze, bo uwalnia. A nad czym się tak popłakuję? Dosłownie nad wszystkim. Najgorszy jest youtube, gdzie wyszukuje sobie różne ciekawe rozmowy lub programy i płaczę ze wzruszenia, przerażenia, gniewu, śmiechu, lub innych wysoce inspirujących emocji. Podejrzewam, że jest to łatwiejsze gdy jest się dojrzewającą kobietą, jeszcze łatwiejsze gdy ma się dzieci, a już zupełnie pikuś jak świat jest tym czym obecnie jest. Powodów jest więc dużo.

Temat kobiecości w połączeniu z tematem dzieci u mnie wygląda tak: 

Częsty widok z mojego fotela: pieprznięta Bobslej.

Jest ona moim widokiem od ponad 9 lat już. Uwielbia przymiotnik pieprznięta i zawijać się w szmaty. Patrzę jak rośnie i staje się kobietą i o kobietach myślę dużo. Bycie kobietą w obecnym patriarchalnym społeczeństwie jest nie lada tematem. A i mężczyźni nie mają łatwo. Ale o Makaronie innym razem.
Polska jest szczególnie ciężką sytuacją. I nie da się nie płakać słuchając różnych funkcjonujących na naszym podwórku postaci. A jako, że mnie tam fizycznie nie ma, to ja po prostu nie wierzę, że one są prawdziwe. Że ktoś chce ugruntowywać cnoty niewieście w kimkolwiek. Że ktoś chce komuś mówić jak żyć i co robić z własnym ciałem, jednocześnie tak naprawdę nie dając mu wiedzy na jego temat. Bardzo nie zgadzam się na brak edukacji oraz stygmatyzowanie seksualności. W połączeniu z zakazem aborcji jest to średniowieczny horror. A jaka dziś data? 
Nie chcę żyć w świecie pod tytułem "nie wiem, wstydzę się i nic z tym nie mogę zrobić". Nie chcę cnotliwej oraz/lub niewieściej córki. Chcę córkę pieprzniętą. Która wie rzeczy i swoim istnieniem nikogo nie musi zadowalać. Która tańczy zawinięta w szmaty i śmieje się w głos. Która jest obleśna, bo człowiek jest obleśny i czasem dłubie w nosie lub wkłada sobie coś do pępka. Taka prawda. 

SZCZĘŚLIWA JEST SAMOTNOŚĆ TEGO, KTO PRAWDĘ POZNAJE I PRAWDĘ WIDZI.

Takie oto tybetańskie (ponoć) przysłowie kiedyś w młodości przeczytałam i przyswoiłam sobie. Rozumiem je tak, że tylko nasza samotność jest zawsze z nami i to ona ma być zadowolona, a nie ludzie wokół nas. Niechaj każdy z nasz posiada swoją zadowoloną samotność. Tego zawsze życzę wszystkim. A jako, że napisać chciałam o kobietach, to dziś z okazji jedenastego stycznia dwa tysiące dwudziestego drugiego roku życzę tego szczególnie kobietom właśnie. 
Pieprzyć to wszystko.

*słowo płakanie stosuję jako synonim przejmowania się czymkolwiek

Komentarze

Popularne posty