idźmy na pole
Ja lubię mówić "na pole". Daje mi to uczucie bycia w domu. (niezła zabawa słowem, hah.)
Chodzi mi oczywiście o pole przy moim domu, gdzie dorastałam. I do czego potwornie tęsknię.
Nasze obecne pole jest tak zupełnie inne. Bobslej z Makaronem niestety nie mają sami z siebie uwielbienia pola. Więc musimy wyganiać ich na nie. No i też być z nimi na tym polu, ile tylko się da. Staramy się.
Jeśli zdarzy nam się dzień wolny w tygodniu to wybieramy miejsca, które w weekendy są zatłoczone. Żeby móc lepiej oddychać i nie musieć przepychać się. Hong Kong obecnie doświadcza najbardziej idealnej możliwej pogody, więc spory procent naszego wielomilionowego społeczeństwa jest na polu. A pole w Hong Kongu mamy naprawdę zapierające dech w piersiach.
W ostatni dzień wolny tygodniowy jaki nam się przydarzył, wybraliśmy miejsce o nazwie Cape D'Aguilar. Jest to mały przylądek na południu wyspy Hong Kong. Ludzików nie było za dużo, więc cudownie. Dało się robić zdjęcia bez cudzych dup w tle, ewentualnie przyciąć tak, że gotowe. Tylko w niektórych miejscach trzeba było poczekać w mini kolejce żeby tam pobyć. Ale to nic.
Dotarcie tam wymaga jechania dłuższą chwilę krętymi drogami, co przyprawia niektórych o paniczne chęci rzygania. Ale jak się jedzie autobusem to jest łagodniej, a dodatkowo przyprawia to innych niektórych o paniczną ekscytację i rozprawę na temat firm autobusowych. Mamy w naszych szeregach bowiem takich, co z różnych pięknych wycieczek zapamiętują często tylko rejestracje autobusu, którym jechaliśmy i przekąski jakie jedliśmy. Cóż.
Na szczęście mamy też mnie, co płaczę z nadmiaru szczęścia wywołanego pięknymi miejscami oraz faktem bycia na niesamowicie uprzywilejowanej pozycji, pozwalającej mi w tych miejscach przebywać.
Cape D'Aguilar posiada formacje skalne, latarnię morską, szkielet wieloryba oraz fort. Czyli geografia, biologia, historia, no i oczywiście wychowanie fizyczne w pigułce. Zwłaszcza zdobycie fortu było wymagającą sprawności fizycznej czynnością.
Moim ulubionym stylem rozmów naukowych jest taki: "e, to nie wygląda nawet jak wieloryb" -"geez, mamo, szkielety nie wyglądają jak ciała!"
Po czym następuje przewracanie oczami i mina mówiąca jaką ja mam głupią matkę ...
Lubię być głupia. Czasem robię to celowo, żeby budować pewność siebie moich mądrych dzieci. Coś w stylu wow opowiedz mi o tym, tak dużo wiesz. Ale czasem jestem po prostu głupia. I wtedy zachwycona jestem sobą, że wyprodukowałam mądrzejszych od siebie ludzi.
A to moje artystyczne zdjęcia. Również bardzo proszę podziwiać.
I jeszcze wkleję kadry z naszego buszmeństwa, czyli przedzierania się przez zarośla i skały celem zdobycia fortu. Nikt już w naszej rodzinie nie kwestionuje faktu, że przebijamy się często przez krzaki gdzie nie ma drogi, lub, że przechodzimy nad lub pod płotami. Jak trzeba to trzeba.
Dzięki i cześć. Idźmy na pole.
Komentarze
Prześlij komentarz